Strony

sobota, 7 stycznia 2017

Od Ran CD Luciel

Uśmiechnęłam się.
- Nie nie znam. Powiesz, ale po obiedzie. - powiedziałam i wskazałam na stół.
- Co? - spytał zdziwiony chłopak. Chyba nie był przyzwyczajony do rozkazywania mu w ten sposób.
- To co słyszałeś. Najpierw jedzenie, potem zabawa. Nikt nie ma prawa wychodzić z "Lotosu" głodny. - warknęłam i spojrzałam na niego lodowato. Chłopak zawahał się, ale potulnie usiadł. Skierowałam się do baru. Sh*t. To się wpakowałam. Potarłam szyję, wyczuwając krew. Spojrzałam na palce. Chyba, że... Wyciągnęłam garnki. Wiedziałam już co zrobię. Zaczęłam kroić odpowiednie składniki nucąc coś pod nosem. A raczej wyjąc. Co jak co, ale w śpiewie nie jestem zbyt dobra. Na mojej twarzy rozkwitł uśmiech. Zawsze gdy gotowałam, czułam... Wolność. To było najlepsze uczucie świata. Nagle coś mi drgnęło w głowie. Poczułam się smutna. Tylko... Dlaczego? Ach, no tak. Spojrzałam ponuro na Luciela.
- Dlaczego wyszedłeś? - spytałam nagle. Zmarszczył brwi zaskoczony.
- Nie wiem o co ci chodzi. - szepnął i odwrócił wzrok. Zacisnęłam pięści. Wiedziałam! Nikt by mnie nie polubił! Nawet on!
- Kilka godzin temu wszedłeś do restauracji. Spojrzałeś na mnie i wyszedłeś. - warknęłam. Poczułam łzy w oczach. Potrzeba bycia zaakceptowaną u mnie była naprawdę silna. Chłopak nie odpowiedział. Spuściłam wzrok. Spojrzałam na prawie gotowe danie. Wzięłam kilka głębokich oddechów, żeby się uspokoić. Przeanalizowałam danie. Było gotowe. Podeszłam z nim do Lusiela. Postawiłam je i usiadłam naprzeciw.
- Proszę. To dosyć biedne danie, ale pochodzi z mojego rodzinnego domu. Oto zupa z lotosu. - powiedziałam.
Strasznie się bałam. Może lepiej by było zdjąć aparat słuchowy? Nie, już za późno. Luciel uniósł łyżkę do ust. Teraz pora na werdykt.
<Lusiek?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz