Otworzyłam oczy i spojrzałam na zegarek. "Ósma rano... Pora wstawać..." Jak pomyślałam, tak zrobiłam... Ubrałam się, potargałam trochę włosy i zeszłam do kuchni na śniadanie.
- Witaj, tato... - powiedziałam do burmistrza, który jak zwykle, w swoim garniturze, czytał gazetę, nie zwracając na nic uwagi.
- Aha... Cześć, Sollo... - odpowiedział ojciec dalej skupiony na wiadomościach.
- Pójdę na spacer z King'em...
- Kim? A tak... Psem... Dobrze...
Od kiedy mama umarła, mój tata nigdy nie interesował się niczyim życiem. Tylko pracą i morderstwami. Na wszystko się zgadzał i nic go nie obchodziło. Też dlatego miałam szczeniaka. Kidy o niego poprosiłam, ojciec po prostu się zgodził...
Po zjedzeniu złapałam szczeniaka na smycz, założyłam kurtkę i buty i wyszłam na spacer. King kochał biegać po śniegu, dlatego musiałam za nim nadążać. Biegając tak zauważyłam chłopaka. On też patrzył na mnie, swoimi pięknymi, błękitnymi oczami. W ręce trzymał nóż, ale nie widziałam co było w drugiej. Zawsze bałam się ludzi z jakąkolwiek bronią, dlatego szybko wzięłam King'a na ręce i pobiegłam do swojego domu. Nie oglądałam się za siebie, żeby przypadkiem nie zobaczyć tajemniczego mężczyzny. Może to głupie, tak uciekać przed mordercą, ale ja się ich za bardzo bałam.
***
Leżałam w łóżku i czytałam"Studium w szkarłacie" po raz piąty. Bardzo lubiłam te serię. Mogłam wymyślać różne teorie o morderstwach w naszym mieście. Nigdy jednak, żadna z nich się nie sprawdziła.
Kiedy kończyłam czwarty rozdział, ktoś zadzwonił do drzwi.
- Tato, otwórz! - krzyknęłam odruchowo i znowu zatopiłam się w lekturze. Nagle usłyszałam czyjś głos i przeszedł mnie dreszcz. Ten głos wzbudzał wielki niepokój.
Odłożyłam książkę i powoli zaczęłam schodzić po schodach. Kiedy byłam już w połowie, zatrzymałam się i przyjrzałam się nieznajomemu. "Jezu, to on!"
Nie potrafłam się ruszyć. Chciałam od niego uciec, ale coś mnie też do niego przyciągało. No stałam skupiona na schodach, modląc się, żeby mężczyzna mnie nie zauważył, ale jednak Bóg miał inne plany.
- Witaj - powiedział.
<Nicholas?>
- Witaj, tato... - powiedziałam do burmistrza, który jak zwykle, w swoim garniturze, czytał gazetę, nie zwracając na nic uwagi.
- Aha... Cześć, Sollo... - odpowiedział ojciec dalej skupiony na wiadomościach.
- Pójdę na spacer z King'em...
- Kim? A tak... Psem... Dobrze...
Od kiedy mama umarła, mój tata nigdy nie interesował się niczyim życiem. Tylko pracą i morderstwami. Na wszystko się zgadzał i nic go nie obchodziło. Też dlatego miałam szczeniaka. Kidy o niego poprosiłam, ojciec po prostu się zgodził...
Po zjedzeniu złapałam szczeniaka na smycz, założyłam kurtkę i buty i wyszłam na spacer. King kochał biegać po śniegu, dlatego musiałam za nim nadążać. Biegając tak zauważyłam chłopaka. On też patrzył na mnie, swoimi pięknymi, błękitnymi oczami. W ręce trzymał nóż, ale nie widziałam co było w drugiej. Zawsze bałam się ludzi z jakąkolwiek bronią, dlatego szybko wzięłam King'a na ręce i pobiegłam do swojego domu. Nie oglądałam się za siebie, żeby przypadkiem nie zobaczyć tajemniczego mężczyzny. Może to głupie, tak uciekać przed mordercą, ale ja się ich za bardzo bałam.
***
Leżałam w łóżku i czytałam"Studium w szkarłacie" po raz piąty. Bardzo lubiłam te serię. Mogłam wymyślać różne teorie o morderstwach w naszym mieście. Nigdy jednak, żadna z nich się nie sprawdziła.
Kiedy kończyłam czwarty rozdział, ktoś zadzwonił do drzwi.
- Tato, otwórz! - krzyknęłam odruchowo i znowu zatopiłam się w lekturze. Nagle usłyszałam czyjś głos i przeszedł mnie dreszcz. Ten głos wzbudzał wielki niepokój.
Odłożyłam książkę i powoli zaczęłam schodzić po schodach. Kiedy byłam już w połowie, zatrzymałam się i przyjrzałam się nieznajomemu. "Jezu, to on!"
Nie potrafłam się ruszyć. Chciałam od niego uciec, ale coś mnie też do niego przyciągało. No stałam skupiona na schodach, modląc się, żeby mężczyzna mnie nie zauważył, ale jednak Bóg miał inne plany.
- Witaj - powiedział.
<Nicholas?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz