Zaśmiałem się bezgłośnie. Ta dziewczyna uciekała jak przestraszony szczeniak, a prawdziwy pies, którego miała ze sobą, raczej niczym się nie przejmował. Wyglądało na to, że odstraszył ją nóż.
Schowałem skończoną figurkę do kieszeni i wstałem. Wybrałem się na krótki spacer, a raczej łazęge po bocznych uliczkach. Idąc po cienkiej warstwie śniegu rozkoszowałem się wspaniałą ciszą. Nagle jednak usłyszałem zgrzyt i poczułem coś pod butem. Cofnąłem się o krok i pochyliłem, by sprawdzić co to.
W rozdeptanym śniegu leżała łuska po kuli. Bardzo blisko znalazłem trzy kolejne. Wszystkie były zniekształcone, jak po wystrzale przez tłumik. Zebrałem je w chusteczkę.
Wyprostowałem się i rozejrzałem. W ścianie zauważyłem dziurę. Gdy tam podszedłem, okazało się, że tkwi w niej kula. Wygrzebałem ją nożem i również zapakowałem.
Przed wycofaniem się z tego miejsca rozkopałem jeszcze śnieg w kilku miejscach, znajdując na ziemi rdzawe plamy. I wszystko jasne.
Myślałem, gdzie to zanieść. Najszybciej będzie do burmistrza, skoro podobno tak się tym zajmuje...
Po jakimś czasie stałem już w drzwiach sporego domostwa. Z krótkim wyjaśnieniem wręczyłem mu wszystko co znalazłem.
W tej samej chwili zauważyłem kogoś na schodach
No proszę, uciekająca z psem... Pamietaj o uśmiechu i bądź miły.
Przywitałem się grzecznie, po czym zawróciłem na pięcie, zaraz jednak spoglądając przez ramię.
- Nóż nie zawsze jest czymś złym. Łap. - ale ja miły. Rzuciłem jej tego kota, nie był mi do niczego potrzebny. Zręcznie go złapała. - Radzę nie wchodzić w te boczne uliczki nieopodal. Może tam być... Niebezpiecznie. - wyszedłem. Jeszcze trochę połaziłem, a w końcu postanowiłem iść się gdzieś napić czegoś gorącego
< Sol? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz