Spokojnie Ran, spokojnie. Dasz radę. Wzięłam głęboki wdech. Stojąc przed tym budynkiem, czułam się taka... Maleńka. Zawsze tak na mnie działał. Lotos był jedyny w swoim rodzaju. Uśmiechnęłam się słabo. Czy to jakaś zmowa, że wszystkie moje kelnerki się pochorowały? No dobra, niby były tylko dwie i to były współlokatorkami, ale... Mimo wszystko... To oznacza... Będę musiała obsługiwać klientów osobiście. Otworzyłam drzwi. Znajome pomieszczenie wydało mi się obce. Wzdrygnęłam się. Spokojnie Raniaczku, zaraz popadniesz w paranoję! Usiadłam za blatem. Zaczęłam robić "konika" palcami. Znaczy się zaczęłam stukać palcami w blat. Serio, Ran - co się z tobą dzieje? Drzwi otworzyły się. Wszedł pierwszy klient. Zaczęła się masakra.
***
Objęłam się rękoma. To był okropny dzień. Za dużo wrażeń. Za dużo ludzi. Za dużo dźwięków. Na szczęście się już zakończył. Nigdy więcej. Nagle drzwi otworzyły się. Zamarłam. Wiedziałam. Po prostu wiedziałam. Czy ja muszę mieć takie ch*lerne szczęście?
<Ktosiu?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz