Od Carmine CD Elizabeth

Zjadłam coś, napiłam się, nawet zostawiłam spory napiwek, razem z milutkim uśmiechem. Potem jeszcze chwilę siedziałam, kończąc zabójczo słodkie ciastko i dopijając równie słodką kawę.
No, posiedzimy jeszcze momencik. Przecież jedno ciastko mniej czy więcej, i jeden kubeczek kawki nie ukradnie mi całego czasu, nie? Kasy też nie.
Przy okazji trafiłam na coś ciekawego. Występik? Miło, można się rozerwać. I może później pobawić.
Dokładnie przyglądałam się dziewuszce na scenie, siedząc sobie w kącie, w cieniu. Ładniutka. No, nie kręcą mnie kobietki, ale i tak niebrzydka.
Gdy było po przedstawieniu, bezgłośnie podążyłam za dziewczyną. Hmm, zaczepić ją, a może pozostać niezauważoną?
O, ale co to leży na ziemi? Meh, nie wiem, nie chce mi się sprawdzać.... Ale można użyć za pretekst...
Podniosłam to coś, cokolwiek to było, bez patrzenia, a następnie nie starając się już być cicho i stukając obcasikami butów o bruk podbiegłam do niej lekkim krokiem.
- Witam, to może twoje? - zagadnęłam, nakładając na twarz najmilszy wyraz.

< Elizabeth? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

^