Od Yoonseok'a CD Colin

Trochę czekać na odpowiedz musiałem, ale w końcu są lekcje, nie zdziwiłbym się jakby to był powód. Uśmiechnąłem się sam do siebie, pisząc krótkiego sms'a na podany numer, aby nie była w szoku jak nieznany telefon się pojawi. Przez moment również zastanawiałem się jak zapisać sobie dziewczynę w urządzeniu, decydując się w końcu na nazwę taką samą jak na forum, przynajmniej będę wiedział
na pewno kto to jest. Moja uwagę odwróciła jednak Wendy, również przeglądająca telefon ze względu na wolny czas 
- Był jakiś "zamach" w szkole. Jakiś pierwszoklasista próbował zaatakować kolegę z klasy - mruknęła, pokazując mi artykuł, a ja przeczytałem przelotnie co tam pisało i wróciłem do swojej pracy - No wiesz ty co? Bez żadnego przejęcia? - spytała, powodując u mnie śmiech. 
- Wendy, żyjemy w takim mieście, ze próby morderstwa czymś szokującym nie są - stwierdziłem, wycierając swoje miejsce pracy i wytarłem ręce o uniform - Zajmij się klientami, bo ktoś się kieruje w twoja stronę - odwróciłem jej uwagę, a sam zgarnąłem środki do czyszczenia, kierując się w stronę niewielkich alejek, które na brudne nie wyglądały, ale czyszczenie ich codziennie było, zdaniem kierownika, wymagane. 
Reszta godzin pracy zleciała mi tak samo, kasowanie, czasami wyczyszczenie czegoś i tak w kółko. Widząc zbliżającą się godzinę, skierowałem się na zaplecze, aby zmienić ubiór i usiadłem na krześle za kasą, w oczekiwaniu na współpracowniczkę
- Już jestem, już jestem - uprzedziła jakąkolwiek wypowiedź i sama podciągnęła mnie z ziemi, abyśmy mogli pójść wspólnie do pobliskiego centrum handlowego, gdzie najwidoczniej zaplanowane miała kolejne ciuchy oraz obiad. 
- Nie mam przy sobie wiele pieniędzy, więc byłbym wdzięczny gdybys w razie czego mocno zwolniła - powiedziałem, wchodząc wspólnie z nią do środka i rozglądając się dookoła, znając również to miejsce już prawie na pamięć. 
- Dobrze, dobrze. Za to ja boję się, że pójdę sama na koncert. Ethan ma mieć jakieś spotkanie rodzinne i wypada akurat w ten dzień... - zakręciła wcześniej zakupionym napojem. 
- A jaki koncert? - spytałem, kierując się razem z nią do pierwszego, wybranego przez nią z sklepu. 
- Sama Smitha, tak mi się wydaje - wiele nie brakowało, abym zakrztusił się wodą, co wywołało atak kaszlu. 
- Czemu nic mi nie powiedziałaś?! - krzyknąłem, będąc uciszonym przez blondynkę. 
- Bo nic nie wiadomo, i tak prawdopodobnie oddam je siostrze i jej koleżance - dodała, a ja wysunąłem lekko dolna wargę i mruknąłem coś pod nosem - Eh, zobaczę co da się zrobić, pasuje? Jak Ethan nie będzie mógł, postaram się wyplątać z dawania go Lisie, dobrze? - wywróciła oczami, widząc rozpromienienie na mojej twarzy i wróciła do rozglądania się za ubraniami dla siebie, jak i dla mnie. 
- Dziękuje~ - uśmiechnąłem się, zabierając jej z rąk picie i biorąc dość sporego łyka, spotykając się z westchnieniem z jej strony. 
___

Kolejne pare godzin minęło na wspólnych zakupach oraz obiedzie, więc w domu znalazłem się jak na zewnątrz było już bardzo ciemno. Zbliżała się godzina dwudziesta druga, ponieważ po wspólnym wyjściu odprowadziłem blondynkę jeszcze do jej domu, aby ta na pewno tam trafiła. W trakcie drogi powrotnej poczułem wibracje w kieszeni, więc wyjąłem telefon, przesuwając palcem po ekranie i spojrzałem na wiadomość, nie wiedząc jak w danym momencie ją odebrać. 

Yoonseok: Ow man, zazdroszczę .-. Ja żyje teraz w niepewności, bo koleżanka ma. Ale jedzie albo z chłopakiem, albo odda siostrze i jej znajomej >> 
Connie: Nie smutaj kokosie, powiem ci jak było c:
Yoonseok: To nie to samo księżniczko (╥_╥) A jakbym jeszcze poszedł, to byłaby szansa, ze bym ciebie spotkał. Choć nawet nie wiem jak wyglądasz ( ͡~ ͜ʖ ͡°)
Connie: Po pierwsze, nie licz na zdjęcie, nie dzisiaj :v A po drugie, ja też nie wiem jak ty wyglądasz 
Yoonseok: Mogę ci wysłać foto rn, znajdę coś w galerii albo zrobię teraz, jak wrócę do domu i izi
Connie: To ty w domu nie jesteś? Ale nie prowadzisz, co nie? Jak prowadzisz to odłóż ten telefon ciołku .-.
Yoonseok: A właśnie, w jakiejś szkole była próba ataku, jedna z nielicznych to pewnie tam chodzisz, wszystko dobrze? Nic ci się nie stało baby? 
Connie: Tak, wszystko w porządku. I nie mów tak na mnie ⁽͑ʺˊ˙̫ˋʺ⁾̉
Yoonseok: To dobrze~ Ja zaraz będę w domu, więc gimme a minute

Wygrzebałem z torby klucze do mieszkania, otwierając potem drzwi i rzuciłem rzeczy na bok, ściągając z siebie kurtkę oraz buty i wyjąłem z powrotem telefon

Yoonseok: A tak ogólnie, to jak ci dzień minął? Nie licząc dostania biletów na Sam'a :')
Connie: W miarę dobrze, koleżanka jedynie została odrzucona, więc odwiedziła mnie w pracy, aby się wyżalić, to wszystko, a tobie?
Yoonseok: Praca, a potem wspólnie ze znajomą byłem na zakupach i obiedzie, fascynujący dzień, wiem c:
Connie: Kupiłeś coś :>?
Yoonseok: Tak, tak. Zawsze coś mi znajdzie, to jak mam wystarczająco przy sobie to kupię. U wanna see a coconut (;?
Connie: Zawsze mogę sobie wyszukać w google przecież :v
Yoonseok: *jedno załączone zdjęcie*
Connie: ...
Connie: Nie jesteś aż takim kokosem 
Yoonseok: Wiało~ 

Odłożyłem urządzenie na bok, zajmując się przygotowaniem zupki błyskawicznej, po raz kolejny i przy okazji poszedłem się przebrać w luźne dresy, gdzie gdyby nie zawiązanie sznurka od spodni, te wisiałyby wręcz na biodrach. Co nie przeszkadza, ale chwilami jest mało wygodne, dopiero jak idę spać to są rozluźnione 

Yoonseok: A jutro wyślesz c:? Plz bby~
Connie: Nie wiem .__. Co ci tak zależy? Znasz mnie jeden dzień kokosie 
Yoonseok: A ja nie wiem ┐(°⊱,°)┌ Chce po prostu ciebie zobaczyć, to źle :v ?

Usłyszałem wyłączenie się czajnika, co oznaczało, że woda się zagotowała. Wstałem z kanapy, na której teraz się znajdowałem i poszedłem po zupkę, aby zalać ją wodą i wróciłem z gotowym daniem z powrotem na kanapę, gdzie zostawiłem swój telefon. 

<Colin?>

Od Colin'a CD Yoonseok

Nieco speszyła mnie prośba o numer telefonu, moje zabawy w dziewczynę musiałyby się na tym skończyć. Nie miałem zbyt dużo czasu na wywody, gdyż zadzwonił dzwonek i musiałem schować telefon by udać się na lekcje. Czekały mnie jeszcze cztery godziny w tym dusznym walącym się budynku. Spoglądałem na zakurzone parapety gdy nagle rozbrzmiał dzwonek- a lekcja trwała dopiero dziesięć minut. Potem drugi. Wszyscy podnieśliśmy się z krzeseł ustawiając się przy wejściu. Nasza spanikowana matematyczna biegała licząc nas raz po raz przy akompaniamencie trzeciego dzwonka.Wyszliśmy z klasy ślimaczym tempem pewni że to kolejne ćwiczenia pożarowe na których punkcie dyrektorka miała chyba obsesję. Nauczycielka była tu nowa, to chyba jej pierwsza udawana ewakuacja więc cały czas nas pospieszała prawie krzycząc. Niekontrolowanie złapałem nauczycielkę za ramię, miałem dość tego że się tak plącze. -Niech się Pani uspokoi, to tylko ćwiczenia. -Niska brunetka zmierzyła mnie swoimi oczami w kolorze żelaza po czym złapała mnie za koszulkę sprowadzając do swojego poziomu. -To.nie.ćwiczenia. -Wycedziła przez zęby i wtedy usłyszeliśmy szarpaninę na piętrze. Przyspieszając kroku wszyscy znaleźliśmy się na zewnątrz budynku w samych bluzkach, tylko nieliczni mieli bluzy a na dworze było jakieś pięć- sześć stopni powyżej zera. Od razu zwróciłem uwagę na wóz policyjny stojący przed głównym wejściem.
-Alarm bombowy? -Mój kumpel Thomas w jakiś magiczny sposób pozbył się swojej bluzy i teraz próbował się jakoś ogrzać przywierając do mnie. -Może. Gdzie twoja bluza?
-Oddałem Mari. -Wyszczerzył się licząc widocznie na aprobatę z mojej strony.
-Przytulenie jej byłoby lepszą strategią. -Mruknąłem na co blondyn zrobił wielkie oczy. 
-Ch*lera, masz rację. - Nie spuszczałem wzroku z radiowozu, w końcu drzwi szkoły otworzyły się i funkcjonariusze wyprowadzili jakiegoś chłopaka, nie znałem go. Nie zdążyłem się mu przyjrzeć, niespodziewanie poczułem uderzenie ciepła na moim brzuchu. Zorientowałem się że to moja przyjaciółka Amy w swoim różowym, futrzanym, okropnym sweterku. -Jesteś cały, matko jak się przestraszyłam.
-Gdybyś nie zauważyła jest cały i prowadzimy konwersację a ty chamsko się wcięłaś. -Warknął Thomas, dziewczyna jedynie ścisnęła mnie mocniej w talii.
-Nie będę się z tobą kłócić bo jesteś bezużyteczny. -Mruknęła posyłając mu spojrzenie spod wilka. Blondyn urażony nawiązał ze mną kontakt wzrokowy po czym widocznie poszedł odebrać swoją bluzę od klasowej piękności. -Poszedł sobie?
-Poszedł, możesz zabrać ze mnie to sztuczne futro. -Ten materiał naprawdę mnie obrzydzał, nie wiem co ona w nim widziała.
-Ten chłopak to pierwszak, podobno próbował zaciupać kolegę z klasy. -Mruknęła gdy zauważyła z jaką determinacją spoglądam na miejsce wydarzenia. -TRAGEDIA SIĘ WYDARZYŁA! -Krzyknęła łapiąc mnie za koszulkę w ten sam sposób co wcześniej nauczycielka ale mniej delikatnie po czym zbliżyła głowę do mojego ucha. -Pamiętasz jak ci mówiłam o moim planie żeby powiedzieć Marcie że ją kocham,prawda? 
-Nawijałaś o tym do porzygu. -Stwierdziłem zgodnie z prawdą.
-No i chciałam ją dzisiaj zaprosić na ten koncert ale boję się że przez tą akcję mi nie wyjdzie...
-Więc chciałaś mnie wystawić i zostawić tam samego. -Prychnąłem. -Doszły już bilety?
-To w imię miłoośćiii. -Jęknęła wieszając się na moich biednych nadwyrężonych ramionach. -Powinieneś sprawdzić skrzynkę zanim się rozpada.
Nauczyciele zarządzili powrót na lekcje więc dołączyłem do swojej klasy na migracji do sali.
Lekcje się skończyły, wychodząc ze szkoły wyjąłem telefon by odpisać Yoonseok'owi.
Connie: ### ### ### Teraz z twoim telefonem w porządku :>
Nie miałem zbyt dużo czasu więc postanowiłem nie wracać do domu przed pracą. Zdążyłem zjeść coś na szybko po czym udałem się z plecakiem do pracy. Moja szefowa była nieco niedołężną staruszką więc wykorzystywała mnie w każdej pracy która wymagała podniesienia czy przyniesienia czegoś. Założyłem biały fartuch który służył za uniform po czym zacząłem wynosić przygotowane wianki na wystawę. Drzwi otworzyły się z hukiem po czym wpadła Amy. Była roztrzęsiona, rozmazana a łzy kapały jej na ten okropny sweter sklejając futro z różowej pantery. Podniosłem się spoglądając na przyjaciółkę.
-Odrzuciła mnie. -Chlipała. -Powiedziała że jestem odrażająca. -Zaprowadziłem ją na zaplecze. Znajdowało się tam pełno kwiatów, było ciemno, wilgotno i wokół unosił się bardzo mocny zapach. -Też chciałabym kochać chłopaka ale nie mogę, nie potrafię. -Dziewczyna zużyła prawie całe pudełko chusteczek cały czas wybuchając płaczem od nowa.
~...~
Jakimś cudownym trafem moja szefowa nic nie powiedziała na zapłakaną licealistkę na jej zapleczu. Siedziała tam aż do końca mojej zmiany (jeśli tak to można nazwać) wyszliśmy koło godziny 21 i odstawiłem płaczkę do domu. Następnie wróciłem do domu przy okazji sprawdzając skrzynkę. Doczekałem się swojego biletu, postanowiłem od razu się pochwalić.
Connie: Zgadnij kto jedzie na najbliższy koncert Sam'a ~♪

<Yoonseok?>

Od Ran CD Luciel

Co za dżentelmen! Szkoda tylko, że w każdej chwili może mnie zabić. Uśmiechnęłam się. Ja chyba naprawdę oszalałam, ale... Czułam się szczęśliwa. To było chore, zwłaszcza przy tych okolicznościach. Cóż... Zawsze byłam dziwna. Wyszliśmy z Lotosa i skierowaliśmy się do parku. Po drodze rozmawialiśmy o różnych rzeczach. Takich typu ulubiony kolor, zwierzę czy danie. Kompletnie zapomniałam o moich początkowych "fochach". Tak, to było dziecinne. W końcu temat naszej rozmowy skierował się na moich rodziców. 
- A więc twój tata jest Mongołem? - spytał chłopak. Kiwnęłam głową i odpowiedziałam:
- Энэ Хэрэв шиг харагдаж байна. - Luciel pokręcił głową. Zachichotałam i poklepałam do po plecach. 
- Ty już wiesz wszystko o moich rodzicach, a co z twoimi rodzicami?
<Lusiek? Pjona! Też wybacz za długość>

Od Yoonseok'a CD Colin

W trakcie rozmowy, zdążyłem wypić już znaczną zawartość herbaty w kubku, co zmusiło mnie do podjęcia decyzji czy iść i zrobić kolejną, czy sobie odpuścić. A skończyło się na dopiciu jej do końca i zajęciu się głównie rozmowa prowadzoną z Connie

coconut96': A się dorosło czuje teraz, jestem mężczyzną (//ω//)
Connie: Tak, tak (°ε° )
coconut96': Dobra, ja ci pozwolę spać, a nawet jak nie to zająć się czymś pożytecznym, a sam przygotuje się już do pracy, choć czasu mam sporo, księżniczko (´。• ᵕ •。`)
coconut96': Dobranoc~~
Connie: Awh, no dobra. Branoc mężczyzno 〔´∇`〕

Odłożyłem urządzenie na bok, zajmując się szukaniem słuchawek i przy okazji odniesienia opróżnionego kubka z powrotem do kuchni, aby ten nie został na kilka kolejnych dni na stoliku nocnym. Będąc już w odpowiednim pomieszczeniu, schowałem naczynie do zlewu, zamierzając dokładniej je umyć rano. Rozejrzałem się, nie widząc nic więcej do roboty w tym miejscu i wróciłem do pokoju, penetrując szuflady w poszukiwaniu słuchawek, które w końcu się odnalazły, będąc lekko poplątane, czym zająłem się szybko i bez wiedzieli problemu. Usiadłem z powrotem na łożku, potem wciskając się pod kołdrę i włączyłem losową piosenkę z telefonu, co odrywało mnie od znudzenia i zmęczenia, które zniknęło po długim czasie, kiedy udało mi się w końcu zasnąć, z muzyką powtarzająca się w pętli w słuchawkach. Z biegania tego dnia zrezygnowałem ze względu na rozleniwienie znudzone herbatą.
___

Po niecałych trzech godzinach snu, zostałem obudzony przez budzik roznoszący się w słuchawkach, jak i pokoju, oznajmiający mnie o czekającej pracy. Westchnąłem cicho, przecierając sklejone powieki i podniosłem się, wyłączając dźwięk z urządzenia i zająłem się wyborem odpowiednich ubrań, które i tak zmienione zostaną na odpowiedni strój do pracy. 
Mając wciąż trochę czasu, zająłem się przygotowaniem śniadania, które składało się z jajecznicy oraz jakiegoś białego chleba, więc samo przygotowanie dużo czasu nie zajęło. Tak samo jak zjedzenie dania, które po około piętnastu minutach zniknęło z talerza. W ten sposób umyłem również kubek z wczoraj, leżący w zlewie. 
Spojrzałem na zegarek, przed ubraniem kurtki oraz butów na siebie, aby nie być przypadkiem za wcześnie w sklepie, mimo wszystko sprzątanie łazienek czy alejek nie zachęca. W trakcie pracy jak trzeba, to się wykona, ale w innej sytuacji nie rwę się do tego typu roboty. 
Znalezienie się w sklepie dużo czasu w końcu nie zajęło, a po wejściu od razu zostałem przywitany przez Wendy, która miała dzisiaj na tą samą godzinę
- Yoonie~ - uśmiechnęła się uradowana, widząc po raz kolejny wybór ubrań dokonany przez nią - Coraz lepiej z tobą, powiem ci - jeszcze raz przeleciała od góry do dołu wzrokiem i wróciła za ladę, gdzie jeszcze nikogo nie było. 
- Ciebie tez miło widzieć noona* - zaśmiałem się cicho i skierowałem się od razu w stronę zaplecza - Nikt jednak, oprócz ciebie i mnie, przez pare dobrych godzin tego dzieła nie widzi - westchnąłem z przesadzonym dramatyzmem, zamykając za sobą drzwi i zmieniając sprawnie swój ubiór. 
Dość szybko zacząłem pracę i w trakcie zajmowania się jednym z klientów usłyszałem ciche powiadomienie pochodzące z telefonu, którego nie powinienem mieć raczej przy sobie, a przynajmniej nie włączonego, ale i tak nikt nas nie pilnował. Żegnając kobietę, wyciągnąłem urządzenie szybko i przejechałem palcem, aby je odblokować, widząc wiadomość od Connie

Connie: Hej hej~
coconut96': Heloł. Czy ty przypadkiem nie masz lekcji? ( ་ ⍸ ་ )
Connie: Może tak, może nie ⸜( ˙˘˙)⸝ Spytać chciałam w jakim stanie jesteś za to c:
coconut96': Oo, słodko~~ a tak to zmęczony trochę jestem, ale bez tego to dobrze leci. A ty księżniczko? Żyjesz w tej szkole? ⁽⁽˙˟˙⁾⁾
Connie: Tak, tak. Przerwa akurat jest (。・ω・。)
coconut86': Coś ogólnie jest nie tak z moim telefonem..
Connie: Huh, dlaczego :v?
coconut96': Nie ma w nim twojego numeru (; (; 

Odłożyłem sprawnie telefon na bok, słysząc kroki w stronę kasy i zająłem się jednym ze znajdujących się tutaj klientów, kasując produkty w swoim tempie i chowając je do plastikowej siatki, żegnając równie miło jak poprzednią osobę. 

< Colin? >

Od Colin'a CD Yoonseok

Connie: Biedaczek (●´□`)
coconut96': A ty czemu nie śpisz księżniczko? W końcu jutro masz szkołę (chyba) (-’๏_๏’-)
Nie spodziewałem się że po dwóch godzinach zostanę nazwany księżniczką, wyraźnie Yoonseok nie miał zamiaru zbyt długo owijać w bawełnę. Ja również mógłbym się pospieszyć i ujawnić mu swój mały sekret, jednak rozmawiało mi się z nim całkiem miło. Postanowiłem jeszcze trochę pokręcić.
Connie: Nie jestem aż tak grzecznym dzieckiem (人´∀`*)
coconut96' : Czyżbyś była jedną z tych złych dziewczyn? ( ´ ▽ ` )ノ
Connie : Złych- nie. Ewentualnie niegrzecznych (≧▽≦)
Z jakiegoś powodu zrobiło mi się straszliwie ciepło, odchylenie koszulki nie pomogło. Spoglądałem w stronę okna rozstrzygając spór "iść czy nie iść". W końcu zwlokłem się z nagrzanego łóżka by uchylić okno. Zimny podmuch przyprawił mnie o dreszcze, przez chwilę przyglądałem się latarni obok mojego domu. Na dźwięk powiadomienia mimowolnie dopadłem do telefonu. Czułem dziwną ciekawość odblokowując urządzenie, trochę tą podobną do emocji które odczuwa się przy otwieraniu prezentu pod choinką.
coconut96': Haha. Ej, czy mając 21 lat mogę się nazwać złym chłopcem? lol
Connie: Określenie się dobrym mężczyzną byłoby chyba bardziej trafne w twoim \(>o<)ノ

(Yoonseok?)

Od Luciel'a CD Ran

Oblizałem górną wargę zlizując z niej zagubione krople zupy. Spojrzałem w jej stronę. Czekała chyba na werdykt... Uniosłem talerz do ust i wypiłem duszkiem. Odstawiłem go na stół i wytarłem usta wierzchem dłoni.
-Chcę jeszcze.-Odezwałem się głośno i podałem mu talerz robiąc minę naburmuszonego dziecka. Podała mi kolejny talerz. Spojrzałem na nią, chyba się cieszyła. 

Zjadłem jeszcze trzy talerze zupy ze smakiem. Potem wstałem i umyłem naczynia. Odwróciłem się do niej i przybliżyłem się bardzo obejmując ją w pasie. -Dziękuję za pyszny posiłek, to teraz idziemy?-Zapytałem zbliżając usta do jej ucha. Musnąłem je językiem i puściłem ją idąc o drzwi. Otworzyłem je przed nią. 

< Ran? Przepraszam, że takie króciutkie >

Od Ran

Spokojnie Ran, spokojnie. Dasz radę. Wzięłam głęboki wdech. Stojąc przed tym budynkiem, czułam się taka... Maleńka. Zawsze tak na mnie działał. Lotos był jedyny w swoim rodzaju. Uśmiechnęłam się słabo. Czy to jakaś zmowa, że wszystkie moje kelnerki się pochorowały? No dobra, niby były tylko dwie i to były współlokatorkami, ale... Mimo wszystko... To oznacza... Będę musiała obsługiwać klientów osobiście. Otworzyłam drzwi. Znajome pomieszczenie wydało mi się obce. Wzdrygnęłam się. Spokojnie Raniaczku, zaraz popadniesz w paranoję! Usiadłam za blatem. Zaczęłam robić "konika" palcami. Znaczy się zaczęłam stukać palcami w blat. Serio, Ran - co się z tobą dzieje? Drzwi otworzyły się. Wszedł pierwszy klient. Zaczęła się masakra.
***
Objęłam się rękoma. To był okropny dzień. Za dużo wrażeń. Za dużo ludzi. Za dużo dźwięków. Na szczęście się już zakończył. Nigdy więcej. Nagle drzwi otworzyły się. Zamarłam. Wiedziałam. Po prostu wiedziałam. Czy ja muszę mieć takie ch*lerne szczęście?
<Ktosiu?>

Od Yoonseok'a CD Colin

Mając przerwę od zawalania skrzynki niejakiej Connie na forum, zająłem się posprzątaniem trochę we własnym pokoju, w którym walały się ubrania z dni poprzednich, a zawsze byłem za leniwy, aby schować je z powrotem do szafy. Dużo czasu mi na to nie zeszło, ale wystarczająco, aby dostać odpowiedź od Connie z powrotem, która upewniła mnie, że nie zostałem zignorowany, przynajmniej nie kompletnie

coconut96': Już myślałem, że mnie zostawiłaś (┳Д┳)

Connie: Nie mam powodów, aby ciebie zostawiać na pastwę losu kokosie (≧▽≦)
coconut96': Wracając, nawet nie próbuj mówić per pan, bo ze śmiechu nie wytrzymam przed tym ekranem (゚ー゚)
Connie: Dobrze, psze pana :v
coconut96': Ha, bye felicia!
Connie: Noł, nie idź. Nie mam co robić, a jesteś uroczą atrakcją ˚ᆺ˚
coconut96': A skoro masz 18 lat, to nie powinnaś grzecznie spać, bo jutro szkoła czeka?
Connie: A ciebie praca?
coconut96': Ha, może _(:3」∠)_ Ale mam swoje powody do niespania, będące nie twoją sprawą skarbie~
Connie: Nawet nie było pytania ¯\_(ツ)_/¯
coconut96': No ale tak serio teraz, to niby jest dopiero 22, ale spać trzeba, aby mieć energię, choć to nie mój problem, lel
Connie: Właśnie, pójdę spać kiedy chcę, o -`д´-
coconut96': Złość piękności szkodzi, jeszcze żyłka ci pęknie |д・)
Na moment odłożyłem urządzenie, kierując się do kuchni, zamierzając zaparzyć na szybko sobie herbatę, która może w jakimś stopniu mnie uśpi, choć dobrze wiem, że tak nie będzie. Wystukiwałem rytm jednej z ulubionych piosenek palcami o blat, patrząc na gotującą się wodę w czajniku, drugą dłonią bawiąc się sznurkiem od woreczka herbaty, na którym wypisany był czas parzenia oraz jej smak, czyli herbata z melisą. Powinna działać nasennie, więc co mi szkodzi spróbować. Po chwili krótkie kliknięcie oświadczyło mi o zaparzonej wodzie, którą zalałem herbatę, idąc z dość dużym kubkiem z powrotem do sypialni, widząc podświetlony wyświetlacz telefonu, ukazujący godzinę i parę powiadomień z mediów społecznościowych. Przesunąłem szybko palcem, wpisując przy okazji kod i wchodząc z powrotem na chat, widząc tam parę wiadomości od Connie na uwagę z mojej strony
coconut96': Już spokojnie, spokojnie~
Connie: Tym razem mnie zostawiono, dzięki ._.
coconut96': Herbatę sobie robiłem no (。・・。)
Connie: Ooh, dobra ´・ᴗ・`
coconut96': A nie licząc muzyki to co jeszcze możesz o sobie powiedzieć :v?
Connie: Uh.. łyżwiarstwo szybkie to moje hobby, psy też lubię i dobrze się nimi zająć umiem. O dużo też biegam~ 
coconut96': Widzę życie fit prowadzone, to z bieganiem to mogę się połączyć, choć lepszy na krótsze dystanse czy sztafety jestem, a przynajmniej byłem, teraz to ja nie wiem ┐(´∀`)┌
Connie: Właśnie, też powiedz coś więcej, bo to, że jesteś kokosem to wiem dobrze teraz
coconut96': No to po imieniu zapewne domyśliłeś się, Azjata, a dokładniej Korea. Od czasu do czasu coś tam śpiewam i tańczę, o co nawet nie proś, bo nigdy tego nie zaznasz, nie ma czego nawet~ Gotować za nic nie potrafię i to chyba wszystko co mogę powiedzieć (。・・)_且 A i bezsenność
Zmuszony zostałem po raz kolejny do wstania z łóżka i przerwania popijania ciepłego napoju przez nagłe pukanie do drzwi. Lekko przyspieszonym krokiem znalazłem się przy źródle dźwięku i otworzyłem wejście, widząc starszą kobietę, która po otwarciu drzwi nie zaprzestała machania dłonią, co sam powstrzymałem przez schwytanie pięści sąsiadki
- Masz młodzieńcze może do podzielenia się mąką? - spytała, spoglądając w górę, aby wychwycić kontakt wzrokowy.
- Proszę pani, zaraz będzie dwudziesta trzecia, rano nie mogła pani tego załatwić? - powiedziałem cicho, masując dwoma palcami grzbiet nosa, ale wpuściłem ją do środka, idąc do swojej kuchni i nasypując do przyniesionego pojemniczka odpowiednią ilość mąki, podając je z powrotem kobiecie - Proszę, I miłego wieczoru życzę - uśmiechnąłem się ciepło w jej stronę, wypuszczając z mieszkania, a ta cicho odpowiedziała podziękowaniem i wróciła do siebie, a ja do sypialni, zabierając się ponownie za picie herbaty
Connie: Śpiew powiadasz? Może coś Sam'a Smith'a śpiewałeś? ಠ‿↼ A i sam się zdradziłeś Yoonseok, brawo ƪƪ’▿’)
coconut96': ...shit, dobra. Nieważne .___.
Connie: Czyli dlatego nie śpisz, co? Rozumiem, rozumiem ⁽˙̄˟˙̄⁾
coconut96': Yup, próbuje załatwić sprawę meliską, ale dużo mi nie daje(πーπ)
< Colin? >

Od Colin'a CD Yoonseok

Odkąd byłem mały zawsze miałem zamiłowanie do muzyki. Wystarczyły słuchawki i mogłem się od wszystkiego odciąć. Tak było i tego wieczora, leżałem na kanapie w salonie oglądając stary koncert Sam'a w telewizji. Jednocześnie udzielałem się na forum, weszło mi to już w zwyczaj, kilka osób robiło to co ja więc nawiązała się dyskusja. W tym czasie rozpocząłem rozmowę z jakimś chłopakiem, mój damski nick wprowadzał wszystkich w błąd jednak nie miałem zamiaru ich uświadamiać.
Dowiedziałem się że chłopak z którym rozmawiam jest koreańczykiem z "kokosem" na głowie. Wyobraziłem sobie niskiego chłopaczka z fryzurą na tzw. "boba" i okularami w okrągłych oprawkach. Uśmiechnąłem się pod nosem, wydawał się całkiem uroczy.
Connie: Haha, uroczo~
Nagle podskoczyłem jak oparzony czując zimne ręce na szyi. -Co się szczerzysz? -Ciemne włosy siostry zawisły nade mną niczym kurtyna.
-Spięłabyś ten busz. -Fuknąłem odwracając głowę w jej stronę. - Ciesz się że matka jest na nocnej zmianie, wiesz która jest godzina?!
-W towarzystwie czas szybciej płynie~ Pokazałbyś czasami tą buźkę na mieście, nie mam się czym chwalić jak kiśniesz w domu. -Dziewczyna mrucząc coś pod nosem podreptała po schodach w górę a ja mogłem wrócić do konwersacji.
coconut96': Connie to twoje prawdziwe imię? ・w・
Connie: Nie~
coconut96': IT'S A TRAP! (;゜Д゜)
Connie: Ale też zaczyna się na C (ノ´∀`)
coconout96': Celine, Cathrine,Cornelia ?!
Najwyraźniej i on sugerując się loginem uznał że jestem dziewczyną, zaśmiałem się wpatrując się w wyświetlacz. Bynajmniej nie miałem zamiaru wyprowadzać go z błędu.
Connie: Zimno,mróz, Syberia (・◇・) 
coconut96': Poddaję się (¬_¬) Powiedz mi chociaż ile masz lat. ~(>_<~) 
Connie : Piękne 18 (ノ´∀`)A ty ?
coconut96': 21 maleńka ლ(╹◡╹ლ) 
Connie: (◎_◎ Mam się zwracać Proszę Pana? 
Wyłączyłem telewizor próbując rozruszać nogi po dwóch godzinach w bezruchu, w końcu znalazłem lepszą rozrywkę. Rzuciłem telefon na łóżko po czym udałem się pod prysznic, chcąc czy nie chcąc musiałem następnego ranka lecieć do szkoły. Po kilkunastu minutach wróciłem do pokoju z ręcznikiem na głowie, nie chciałem tracić czasu na suszenie włosów. Zdążyłem wrócić na chat by ujrzeć masę wiadomości z zapytaniem czy mnie przestraszył.
Connie: Sorki, życie wezwało~
<Yoonseok? ☆ >

Od Colin'a


Tak jak to miałem w zwyczaju przesiadywałem w swoim zimnym pokoju na poddaszu zupełnie pochłonięty nową lekturą. Postanowiłem zrobić sobie przerwę na przeglądnie ulubionego forum. Nieco nieprzytomny spojrzałem na wyświetlacz i wtedy godzina widniejąca na ekranie startowym wybiła mnie z rytmu, przez chwilę wpatrywałem się tępo w urządzenie.

~ Ch*lera, przecież obiecałem sobie biegać codziennie a już ciemno. -Normalna osoba nie miałaby takiego problemu. Normalna to znaczy nie mieszkająca z moją matką która próbowała zarazić mnie i siostrę swoją chorobliwą strachliwością.
Moje własne postanowienia okazały się silniejsze niż wymysły mojej rodzicielki, po chwili już przebrany biegłem po schodach w dół rozmyślając nad tym jak nie doprowadzić jej do napadu histerii, jednocześnie modliłem się żeby udało mi się wyjść nie zwracając na siebie uwagi. Niestety umknięcie wzrokowi matki nie było możliwe, zanim moje nogi zetknęły się ze skrzypiącymi panelami dolnego piętra drobna czarnowłosa kobieta zastąpiła mi drogę mierząc mnie wzrokiem od stóp po końcówki włosów.
- Jenny wróciła? -Próbując rozproszyć uwagę kobiety zacząłem się rozglądać udając że szukam siostry.
- Spóźnia się. -Mruknęła nadal wpatrując mi się w twarz jakby miała zamiar z niej czytać. Dlaczego akurat teraz, kiedy chcę wyjść ona musi się spóźniać?! Wziąłem głęboki oddech po czym wyminąłem matkę udając się do przedpokoju. -A ty gdzie?! - Wpadła za mną do sieni opierając się o futrynę.
-Biegać. - Jeśli chciałem wyjść nie mogłem postąpić inaczej, rozwścieczenie jej również było wyjściem z sytuacji. 
-O tej godzinie?! Boże, oszalałeś?! -Złapałem kurtkę i założyłem ją ignorując jej krzyki i wzywanie na Boga żebym nie szedł nigdzie sam w nocy po czym opuściłem dom.
Kochałem matkę, niestety po niewyjaśnionej śmierci mojego ojca dostała świra. Wyszedłem przez skrzypiącą bramkę orientując się że na dworze jest zimniej niż się spodziewałem, niestety nie było mowy o powrocie do domu po czapkę. Ruszyłem więc przed siebie próbując pozbyć się poczucia winy ciążącego mi na duszy, próbowałem tłumaczyć sobie że nie robię źle, w końcu jednak zaczęło mnie rozsadzać od środka. Zatrzymałem się, mój ciężki oddech był jedynym co słyszałem przez chwilę. Znajdowałem się w parkowej alejce, zaraz po mojej prawej stronie rozciągał się zamarznięty staw który skrzył się w świetle pobliskich latarni. Postanowiłem zawrócić, spokojnym krokiem ruszyłem w stronę domu. Zbytnio skupiłem się na ciemności spoglądającej na mnie z pomiędzy wiekowych dębów, tym razem zimny dreszcz na moich plecach nie był wynikiem podmuchu wiatru. Z niewiadomych przyczyn poderwałem się z powrotem do biegu. Zdążyłem się porządnie rozpędzić gdy nagle na drodze przed sobą ujrzałem sylwetkę, gwałtownie zahamowałem przez chwilę obejmując ją wzrokiem -upewniłem się że zmierza w moim kierunku. Po chwili uświadomiłem sobie że przyglądanie się jej może wydawać się dziwne, przecież to człowiek jak każdy inny, prawda? W myślach zarzuciłem sobie przejmowanie nawyków staruszki, by śmiejąc się w duszy ze swojej naiwności ruszyć do przodu, ciągle jednak czułem chłodny dreszcz przebiegający raz po raz przez moje ciało.


<Ktoś?>

Od Yoonseok'a CD Colin



Od pięciu godzin siedziałem za kasą, skanując w kółko produkty i prowadząc chwilami krótką rozmowę z niektórymi z klientów, dzięki czemu dowiedziałem się, że jedna z kobiet kupuje tyle słodyczy ze względu na śmierć kogoś z rodziny, gdzie musiałem udawać jakbym tej historii nie słyszał trzeci dzień z rzędu, bo nie miałem serca, aby wyrzucić tego jej prosto w twarz, więc jedynie udałem po raz kolejny smutek, aby nie zrobić przykrości kobiecie, wkładając zakupy do siatki, podając ją jej na koniec i żegnając. Ostatnie kroki powtarzały się kółko, dopóki czas mojej pracy się nie skończył i miałem możliwość wyjścia ze sklepu, wcześniej sprzątając trochę w sklepie, a szczególnie na swoim stanowisku, gdzie dużo robić nie trzeba było

- Seok! - usłyszałem głos Wendy za sobą, która miała moment przerwy w pracy, ze względu na większą liczbę otwartych kas - Już się zbierasz? - spytała, a ja zatrzymałem swoje czynności, pakując teraz swoje rzeczy do plecaka.
- Jak myślisz? - spytałem, wznawiając chowanie w połowie opróżnionej butelki wody do torby, tak jak resztę przedmiotów, zostając z telefonem i słuchawkami w dłoni, kierując się na zaplecze, aby zmienić swój ubiór z roboczego na codzienny - Jutro pewnie pójdziemy gdzieś czy coś - powiedziałem po wyjściu, a dziewczyna uśmiechnęła się sama do siebie.
- Ubrałeś jednak tą koszulę. Dobrze, dobrze - mruknęła dumna, a ja wywróciłem oczami, zapinając zegarek na nadgarstku i skierowałem się do wyjścia, machając wcześniej do blondynki z uśmiechem i zmuszona potem została do powrotu za kasę.
Wkładając słuchawki do uszu, skierowałem się piechotą do domu, nie mając aż tak daleko, sprawdzając przy okazji godzinę, a na wyświetlaczu ukazana była szesnasta dwadzieścia pięć, co zapewne spowodowane było sprzątaniem o kilka więcej alejek niż potrzebowałem. Ale przynajmniej trochę mniej czasu spędzę na zewnątrz, niż w mieszkaniu gdzie wiele do roboty to ja zwykle nie mam, nie licząc przeglądania mediów społecznościowych, czy w kółko robienia zupek błyskawicznych przy oglądaniu telewizji. Czasami jak już wyjdę biegać, ale jest to głównie w porach wieczornych.
Zamknąłem za sobą drzwi, będąc już w mieszkaniu i zrzuciłem z siebie kurtkę oraz buty, idąc do kuchni, aby przygotować wcześniej zaplanowane danie, najpierw zagotowując wodę, przy okazji włączając telewizor w salonie, skacząc co chwilę po kanałach, aby znaleźć coś, co usunie panującą w domu ciszę, która wyjątkowo przyjemna dla mnie nie była. Zostawiłem na końcu program muzyczny, samemu nucąc lecącą piosenkę pod nosem i zalałem przyprawy i makaron wodą, czekając kolejne trzy minuty aż się zrobi, a wtedy poszedłem na kanapę w salonie, siadając wspólnie z kubkiem w dłoni, wyciągając drugą telefon z kieszeni, wchodząc na otworzone już forum dyskusyjne, szukając odpowiedniego wątku, będąc po chwili zaczytanym w różne odpowiedzi, zatrzymując swój wzrok na jednej z nich, w której podany był ten sam artysta lubiany przeze mnie, co wywołało u mnie lekki uśmiech. Odłożyłem zupę na bok, wchodząc w pole do pisania wiadomości prywatnej, zamierzając odpowiedzieć danej osobie "Ktoś równie zainteresowany Sam'em Smith'em co ja, yey~ 〜(꒪꒳꒪)〜", odkładając potem telefon na bok i zajmując się przygotowanym jedzeniem, zmieniając ponownie kanały, zatrzymując się na jakimś reality show bez większego sensu, ale rozrywki dodać potrafiło,
Większą część pozostałego czasu spędziłem tak, zauważając później godzinę dwudziestą, co zmusiło mnie do wstania z kanapy i pójścia do pokoju i przebrania się w piżamę, składającą się z dresowych spodni i luźnej, czarnej bluzki, co było wystarczającym ubiorem dla mnie. W łazience umyłem zęby i wykonałem inne, wieczorne czynności, kładąc się potem do łóżka i z powrotem wchodząc na wcześniej odwiedzone forum i zauważyłem nieodczytaną wiadomość od tej samej osoby z wątku dotyczącego muzyki, odczytując ją szybko i sam zająłem się odpisaniem

coconut96': Tak w ogóle, Yoonseok jestem c: miło mi poznać~
Connie: Mi też miło. I tak pewnie będę mówić na ciebie coconut, bo pięknie brzmi v( ̄∇ ̄) Skąd to się wzięło w ogóle?
coconut96': Od fryzury, podobno wyglądam jak kokos(πーπ)Ale za to jaki kokos ; ) am i rite or am i rite?

<Collin? ke>

Yoonseok Lee


Imię: Yoonseok
Nazwisko: Lee
Wiek:21 lat
Płeć: Mężczyzna
Orientacja: Biseksualny
Sympatia: Nie ma żadnej sympatii, a o to, aby się zakochał jest ciężko
Aparycja: Podobno wygląd bruneta należy do tych, które są nazywane dziecinnymi przez swoją twarz, która i tak wygląda w ten sposób w zależności od sytuacji. Sam ten fakt również sprzecza się z tym, jak dobrze zadbana i wysportowana jest jego sylwetka. Liczy on sto siedemdziesiąt osiem centymetrów, którym towarzyszy waga licząca sześćdziesiąt pięć kilogramów. Nie brakuje zarysu mięśni na rękach, nogach oraz brzuchu.
Mające, teraz, brązowy kolor włosy utrzymywane są przy krótkim ścięciu, które Lee lubi i nie zamierza zmieniać, ignorując przezwiska takie jak "coconut head". Oczy kolorem wiele się nie różnią, a te akurat go nie zmieniają, wiecznie mając czekoladowe tęczówki. Cechą charakterystyczną Yoonseok'a są jego zęby, królicze zęby, które również czasami przywołują różne pseudonimy, ale jego zdaniem są one na swój sposób urocze, więc przeszkodą dla niego nie są. Jego uszy są przekłute po trzy razy każde, ale często i tak nosi jedną parę kolczyków, chyba, że go natchnie na więcej, za to z faktem, że używa makijażu się nie kryje. Jest to jednak jedynie podkład, który i tak używany jest rzadko, oraz eyeliner do podkreślenia swoich oczu. Wracając do biżuterii, korzysta również z bransoletek czy pierścionków, z reszty dodatków już rzadziej.
Ubiór Lee jest dość różnorodny. Raz ubierze zwykłe jeansy, białą bluzkę oraz jakieś dopasowujące się buty, a kiedy indziej spędzi trzy razy więcej czasu przed szafą, aby wszystko idealnie do siebie pasowało i różniło się od reszty znajdującej się na ulicy i w jego codzienności. Co udaje mu się coraz częściej ze względu na pomoc jednej ze współpracownic w sklepie, która najwidoczniej ma w sobie na tyle chęci, aby męczyć się z takim człowiekiem jak Yoonseok w sklepach.
Charakter: Yoonseok to osoba, która będzie się starała, aby być wiecznie wesołą i mieć dobry humor. Oraz dbająca, aby najbliżsi mu również takie samopoczucie mieli. W ten sposób ciężko zauważyć towarzysząca brunetowi nerwowość w niektórych sytuacjach oraz jego brak wiary w jego samego siebie i ogólnie niską samoocenę, która spowodowana jest przez to, że za każdym razem jak coś zrobi, uważa ze mógłby zrobić to lepiej. Nie bierze drobnych przezwisk czy wyzwisk do siebie, choć czasami potrafią one mocno naruszyć jego pewność siebie, na przykład względem wyglądu. Najmocniej działają na niego jednak komentarze w stronę jego umiejętności. Jest bardzo niepewny tego, że cokolwiek potrafi, choć gdzieś tam wie, że zdolności ma. Przez jednak negatywne i zle wpływające na niego opinie, spada jego pewność coraz niżej. Potrafi przyjąć krytykę, ale taką, która ujęta jest w odpowiednich słowach, a nie specjalnie skierowana w taki sposób, aby doszczętnie zgnębić i zranić Lee jak i kogokolwiek innego. Azjata ten jest również osobą bardzo ambitną, która nigdy nie powie sobie "Tak właśnie miało być", a raczej zawsze znajdzie coś, co nie pasuje i będzie próbować dalej, aby dotrzeć do perfekcji.
Brunet ma problemy z zaufaniem komuś oraz przywiązaniem się do innych. Niezbyt dotkliwie został parę razy wykiwany przez osoby, które miał za znajomych, więc teraz woli nie ryzykować swojego stanu i może spędzać dużo czasu z nieznanymi mu ludźmi, ale trwać może to długo a on wciąż będzie niepewny co do ich zamiarów, celi. Jednak jak już je zdobędziesz, wiedz że jest on wsparciem na każdy moment i na ślepo pójdzie gdzie chcesz. Chyba, że samo w sobie brzmi bardzo niebezpiecznie czy idiotycznie, to wtedy powstrzyma i siebie, i towarzysza. Lepiej go w takim układzie nie zranić, zdradzić, ponieważ Lee jest pamiętliwy. Jak będzie mógł i zbierze się na tyle w sobie, wykorzysta to w jakiś sposób przeciwko tobie, a odzyskanie zaufania z powrotem jest rzeczą mało prawdopodobną. Mało, zawsze coś można jeszcze naprawić.
Cechą, której w dużym stopniu się wyzbył, jest silna uczuciowość, a szczególnie płaczliwość. Będąc w okresie szkolnym, wystarczyła najdrobniejsza rzecz, a reakcja bruneta była trzy razy mocniejsza niż powinna. Nie obyło się bez wyzwisk jak beksa czy inne, ale starał sie je ignorować, co było ciężkie gdy nawet najbliższe osoby w chwili załamania potrafiły tak mówić. Teraz spotkanie go płaczącego publicznie teraz jest wręcz niemożliwe, co innego w domu. Normalnie poszedłby spać wcześniej i zapomniałby o wszystkim, ale ze względu na bezsenność nie ma takiej możliwości, a jest jeszcze trochę większym problemem. Aby odwrócić swoją uwagę, spędza czas najczęściej w internecie, na różnych forach czy chatach. 
Rola: Mieszkaniec
Praca: Kasjer w supermarkecie
Głos: Kliku kliku
Umiejętności: Umiejętności muzyczne, głównie śpiew się go trzymają. Kiedyś również umiał grać na skrzypcach, ale po ukończeniu szesnastu lat postanowił to sobie odpuścić, za to tańca nigdy nie odrzucił, czerpiąc z niego równą przyjemność jak ze śpiewu, choć nigdy nie robi tego publicznie.
Dodatkowe informacje:
• Ma wyjątkowo słabą głowę do alkoholu, nietrudno go upić
• Ze względu na jego pochodzenie, gdzie było od groma mew, sam bywa tak przezywany
• Zawsze chciał mieć kota, ale sam nie potrafi czasami zadbać o siebie samego, więc wie, że ze zwierzęciem tym bardziej by sobie nie poradził
• Często jego jedynym daniem jest zupa błyskawiczna na obiad i kolację, ze względu na marne umiejętności kucharskie
• Będąc jeszcze w szkole często był wysyłany na sztafety czy biegi krótkodystansowe, ze względu na jego dobrą kondycje i szybkie tempo
• Dodatkowym dochodem są comiesięcznie wysyłane pieniądze od rodziców, nie jest to duża kwota, ale zawsze coś mu dodaje do konta bankowego
• Cierpi na bezsenność, co kończy się chwilami mniejszym skupieniem w trakcie pracy, ale nikt nie zwrócił na to zbytnio uwagi
Kontakt: 육군. (howrse.) apolacola@gmail.com (email.)

Colin Willey


Imię: Colin
Nazwisko: Willey
Wiek: 18 lat
Płeć: Mężczyzna
Orientacja: Biseksualny ( Nadal sam siebie poznaje )
Sympatia: Brak
Aparycja: Colin jest młodym chłopakiem o przyjemnym dla oka wyglądzie. Ma bardzo piegowatą cerę oraz szaro-zielone oczy otoczone ciemnymi rzęsami. Jest brunetem a jego włosy podkręcają się bezustannie. Stara się wyrabiać mięśnie, ma ładnie zarysowany brzuch natomiast nie posiada pokaźnego umięśnienia. Ubraniami stara się raczej zakrywać- nie na odwrót.
Charakter: Willey to typ człowieka który co do wszystkiego ma swoje własne przekonania, bardzo trudno wpłynąć na jego opinię. Twardo stąpa po ziemi, broni się niczym nie zdobyta forteca. Jest zgryźliwy i upiera się przy swoim. Nigdy nie lubił dużych grup, stara się trzymać od nich z daleka. Na ogół jest życzliwą i pomocną osobą, jest bardzo przywiązany do swojej rodziny. Jest opiekuńczy, wierny i odpowiedzialny- a przynajmniej się stara. 
Rola: Mieszkaniec
Praca: Uczy się pracy w kwiaciarni
Głos: Sam Tsui
Umiejętności: Dobrze idzie mu zajmowanie się dziećmi- mógłby być sukcesywną przedszkolanką. Jest psiarzem więc zajmowanie się czworonogami również można zaliczyć do posiadanych przez niego umiejętności. "Dzięki" przewrażliwieniu jego rodzicielki opanował też sztukę samoobrony.
Dodatkowe informacje: 
* Jego hobby to łyżwiarstwo szybkie
* Dużo biega, głównie by "oczyścić umysł"
* Posiada 3 kundelki przygarnięte z ulicy
* Lubi książki i seriale o tematyce postapokaliptycznej
* Po stracie ojca jest głową rodziny, czuje obowiązek opieki nad matką i siostrą
Kontakt: War_Child

Od Elisabeth CD Toby/Carmine

Pożegnałam się z Carmine, dziewczyna szybko się ode mnie oddaliła, a ja zostałam jeszcze chwilę pod klubem, by mu się przyjrzeć. Nigdy wcześniej nie byłam w tym miejscu, do tej pory wydawało mi się, że znałam wszystkie kluby i inne tego typu miejscówki w mieście. Albo musiałam się mylić, albo dopiero niedawno go otworzono. Z tablicy znajdującej się przed klubem dowiedziałam się, że otwierają go o godzinie 20, a zamykają o 6 nad ranem. Ciekawe. Pewnie w nocy dzieją się tu tajemnicze rzeczy, być może jest to miejsce, będące siedzibą stowarzyszenia morderców, o którym nie wiem, lub najzwyczajniej w świecie jest to miejsce do rozrywki dla zwykłych, imprezowych nastolatków. Byłam już naprawdę zmęczona. Wróciłam do mojego mieszkania i poszłam spać. Następnego dnia chciałam przyjść do klubu się trochę pobawić, a przy okazji zapoznać się z ludźmi wybierającymi takie miejsce jak to.

Koło godziny 19 zaczęłam się szykować. Założyłam sukienkę z dekoltem sięgającą do połowy ud, była ona czerwona. Do tego buty na małym obcasie i oczywiście czarna, skórzana kurtka. Dzięki temu strojowi wyglądałam jak zwykły mieszkaniec, ale jednocześnie mogłam tak ukryć moją broń, by nie było jej widać. 
Na miejscu byłam koło godziny 21, które już tętniło życiem, co oznaczało, że pewnie potem będzie jeszcze więcej ludzi. Podeszłam do baru i zamówiłam sobie frytki, które ku mojemu zdziwieniu tak samo jak herbata były w menu. Oczywiście ten napój także znalazł się w moim zamówieniu. Usiadłam przy jednym z wolnych stolików, na dużej kanapie. 
Ludzie kręcący się w tym klubie byli dość specyficzni. Dużo starszych żonatych panów, których twarze kojarzyłam z polityki i nie tylko, zabawiało się z młodymi dziewczynami. Nawet do mnie podeszło kilku takich delikwentów, ale ich wszystkie „propozycje” odrzucałam. Oprócz nich, w klubie znajdowało się sporo młodzieży poniżej 25 roku życia. Byli oni skupieni w grupach lub parach, ale raczej każdy miał swojego towarzysza. Pewnie tylko ja byłam tu sama; musiałam wyglądać dość groteskowo jedząc w samotności frytki i popijając herbatą zamiast alkoholem, którego szczerze mówiąc nie znosiłam. 
Moją uwagę zwróciła grupka osób, która przyszła do klubu koło 22.30. Część z nich była już nieźle podpita, ale widać było, że nieźle się bawili. Większości z nich nie dałabym nawet 18 lat. Najciekawszy z nich wszystkich wydawał się ich prawdopodobnie lider. Wyglądał na dorosłego, ale wątpiłam, by był od swoich towarzyszy dużo starszy. Był dość wysoki, miał ciemne oczy i włosy zaczesane do tyłu, a jego koszula była rozpięta i odsłaniała jego klatę. Grupa usiadła przy stoliku niedaleko mnie, a ja zauważyłam, że ich lider zaczął mi się przyglądać i że łapał ze mną ciągle kontakt wzrokowy. Musiał uznać to za zachętę, bo dziarskim krokiem podszedł do mojego stolika, usiadł obok mnie przy okazji kradnąc i zjadając jedną z moich frytek. Potem położył swoją prawą rękę na oparcie siedzenia, na którym siedziałam, co wyglądało tak, jakby mnie obejmował. 
- Cześć, maleńka – przywitał się ze mną. Miał naprawdę miły glos. – Jak się nazywasz? – spytał. 
- Hej. Możesz mówić mi Elly – postanowiłam udawać zainteresowaną tą znajomością, więc uśmiechnęłam się najbardziej uroczo jak potrafiłam. A co było moim celem w tej znajomości? Zwykła ciekawość. -A jakie jest twoje imię? - nie pozwoliłam mu dokończyć.
Odwróciłam się w jego stronę i swoją prawą dłonią dotknęłam jego prawego policzka, a następnie zaczęłam zjeżdżać coraz bardziej w dół. Najpierw była szyja, potem klatka piersiowa i na koniec brzuch. W oczach chłopaka pojawiły się ogniki, a na jego twarzy zawitał uśmiech satysfakcji i pewności siebie. 
Skóra chłopaka była miła w dotyku, wręcz za bardzo. Miał kilka małych blizn, które udało mi się wyczuć. Po spojrzeniu w jego oczy byłam niemal pewna, że jest młodszy ode mnie, że podobnie jak jego towarzysze nie osiągnął jeszcze pełnoletności. Jak się myliłam- to trudno, ale w ocenianiu wieku rzadko zdarzało mi się mylić.
-Toby – przedstawił się. 
Powróciłam do mojej poprzedniej pozycji. Złapałam kubek z herbatą.
- Młodzik. – powiedziałam bez cienia uczuć w głosie, bardziej do siebie niż do niego i wpatrując się w pustą przestrzeń przede mną, wypiłam ostatni łyk herbaty.

<Toby?>

Od Sol CD Nicholas

Zostawił mnie samą we własnym mieszkaniu. To zaufanie, czy bezmyślność? Miałam nadzieję, że jednak mi ufa...
Siedziałam na kanapie, zastanawiając się nad tym i pijąc gorące kakao. Wreszcie, kiedy kubek był pusty, wstałam i zaczęłam oglądać jego trofea na półkach. Wzięłam, wrzeźbioną z drewna głowę kobiety, wielkości dłoni. Była piękna. Spojrzałam na inne figurki. Mężczyzna, sowa, pies, modliszka. Na końcu był nóż, ale tym razem prawdziwy. Wzięłam go, kawałek drewna i zaczęłam skrobać.


Po trzydziestu minutach, wszedł Nicholas. Spojrzał na mnie i na jego twarzy pojawiło się zdziwienie. Pewnie sądził, że pójdę do domu, ale rzeźbienie było naprawdę wciągającym zajęciem.  Wstałam i pokazałam mu moje "dzieło". Miała to być żmija, ale chyba nie miałam do tego talentu.
- Czy to jest gówno? - zaśmiał się chłopak
- Właściwie to miał mi wyjść wąż...
- Prawie ci się udało...

<Nicholas? #brakweny>

Od Toby'ego

Obudziłem się. Obok mnie spała moja, kolejna dziewczyna na jedną noc. nie byłem nawet pewien, jak miała na imię. Annie? Nie. Ona była poprzednio. Nie ważne, jak się nazywała. I tak zaraz zginie. 
Korzystając z tego, że jeszcze spała, poszedłem zjeść śniadanie. Miałem duży, własny dom, oczywiście od starych.
Wziąłem dwie kromki chleba tostowego, włożyłem ser miedzy nimi i kanapka wylądowała w opiekaczu. Czekając na tosta, usiadłem przy stole i zacząłem przeglądać Instagrama.
- Witaj - usłyszałem z końca jadalni. Oczywiście to moja kochanka.Wstałem, żeby wyjąć kanapki swoim największym nożem.
- Cześć - powiedziałem gryząc grzankę.
- Czy mam po tej nocy, rozumieć, że jesteśmy oficjalnie razem?- spytała zadowolona dziewczyna.
Podszedłem do niej powoli, szczerząc się i ją przytuliłem.
- Oczywiście. Póki śmierć nas nie rozłączy - zaśmiałem się i spojrzałem jej w oczy. Widać w nich było strach, ale na twarzy nadal widniał uśmiech. Uwielbiałem patrzeć w oczy swoich ofiar. Podniecało mnie to. To przerażenie, kiedy dowiadują się, że zaraz zginą. Patrzyłem jeszcze chwilę, mocno ją trzymając i wreszcie wbiłem jej nóż w plecy. Wzięła głęboki, szybki oddech i opadła w moje ramiona. Wyjąłem ostrze i lekko odłożyłem ciało na podłogę. Usiadłem przy stole, aby skończyć kanapkę, jednak od razu zadzwonił dzwonek. Skierowałem się do drzwi i spojrzałem przez wizjer. Oczywiście to moja ekipa.
- Chwila! - krzyknąłem i poszedłem posprzątać, po morderstwie. Umyłem ręce po krwi, schowałem ciało do schowka i zadzwoniłem do sprzątaczki.
- Halo? - usłyszałem z słuchawki.
- Pani Camb, przyjdzie dziś pani?
- Znowu miał pan krwotok?
- Tak... Okropna choroba...
- Dobrze, przyjdę.
- Klucze pod wycieraczką - oznajmiłem pod koniec i poszedłem do paczki.

<Chciałby ktoś?>

Od Carmine CD Amin /możliwa treść +18\

- Choooodź, kotku... - złapałam go za poły koszuli i pociągnęłam do góry. Udało mi się znów usadzić go na łóżku, tak, że nie mógł mi już uciec. Mogłam teraz spokojnie działać.
Szybo i sprawnie pozbawiłam go ubrania powyżej pasa. Znów wpiłam się w jego usta, by zapobiec ewentualnym protestom.
Usiadłam na jego kolanach, przyciskając się do jego ciała. Czułam, że już na niego działam...
- No i co, nie jest tak strasznie, nie? - zamruczałam. - Nie trzeba było się tak opierać...
Nachyliłam się nad jego uchem i złapałam za nie zębami. Lekko za nie pociągnęłam, jednocześnie rozpinając jego spodnie.
Zachowywał się strasznie biernie... Nie lubię tak.
Złapałam jego dłonie i położyłam na swoim brzuchu, i przesunęłam wyżej, na piersi. Sama zaczęłam błądzić dłońmi po jego torsie, próbując skłonić go do działania, co szło opornie. Wreszcie po prostu pociągnęłam go na siebie, lądując na plecach. Wisiał teraz nade mną, jedną ręką opierając się o materac, a drugą wciąż trzymając na mojej piersi. Nie wyglądał już na tak przerażonego jak na początku.
Oplotłam go nogami w pasie, jednocześnie stopami ciągnąc za jego spodnie, z zamiarem ściągnięcia ich.
Gdy zimną stopą dotknęłam jego teraz już wyeksponowanego pośladka, drgnął. Do tego, wyraz strachu w jego oczach zastąpiła iskra...
Przyciągnęłam do siebie jego twarz, całując go ponownie. Odwzajemnił to, wreszcie. Jego palce na moim ciele też zaczęły nieśmiało ożywać, mrrr...

< Amin? >

Od Amina CD Carmine

Szybko zwinąłem się z łóżka.
-Widzi Pani...Bo ja nie jestem zainteresowany taką relacją.-Odparłem szczerze wstając. Nalałem sobie jeszcze wina. Kiedy się odwróciłem już stała za mną. Podałem jej kieliszek i szybko umknąłem na bok-Rozumie Pani, ja po prostu zostałem, hm... Wrobiony w to spotkanie. Cieszy mnie widok Pani wdziękòw, nawet trudno oderwać od nich wzrok...-Znów się do mnie zbliżała.-... ale ja nie skorzystam z Pani usług. Bardzo dziękuję za fatygę, ale no niestety. Ja nie skorzystam.-Odwróciłem się do niej plecami w celu wyjścia z pokoju kiedy poczułem jej ramię na wysokości swojego pasa. Zanim zamknęła mnie w swoim uścisku wykręciłem się tanecznym krokiem i spojrzałem na nią szybko. Chyba ją to bawiło. Mierzyłem ją wzrokiem robiąc spokojne i powolne ruchy w tył. Jakbym spotkał dzikie niebezpieczne zwierzę. Zaczęła iść w moją stronę będąc krok przede mną. Zaczął się taniec.. W końcu znowu wylądowałem na łóżku a ona szybko usiadła mi na nogach odkrywając ramiona.
-Więc jednak nie jestem taka ładna skoro śliczny książę mnie unika.
-To nie tak, ja wcale... Czy może Pani ze mnie zejść, nie życzę sobie aby naruszała Pani moją przestrzeń osobistą.
-Co tak oficjalnie książę, jestem Carmine.-Przedstawiła się pochylając się do mojego ucha. Chciałm ją od siebie odsunąć i niefortunnie złapałem ją za jej biust.-Mmm, moje imię Cię tak zachęciło?-zaśmiała się uroczo. Szybko wziąłem się w garść i zepchnąłem ją łagodnie ale stanowczo. Usiadłem na skraju łóżka koło szafki nocnej i przeczesałem włosy palcami. Usłyszałem szelest szaty i ruch na łóżku. Kiedy się odwróciłem leżała nago machając jedną nogą lekko. Z wrażenia spadłem z łóżka co skomentowała cichym śmiechem.
-Co Pani robi?!
-Carmine, nie Pani.-Poprawiła mnie.-Rozluźnij się i poddaj swoim zmysłom. Wiem, że chcesz mnie dotknąć, więc chodź i nie wahaj się już dłużej.-Odwróciłem wzrok, jest kobietą a ja obcym mężczyzną. Usłyszałem jak porusza się na łóżku i odwróciłem wzrok zaciekawiony. Złączyła nasze usta w namiętnym pocałunku. Zaskoczony poddałem się jej jak lalka. Co się dzieje...?

< Carmine? >

Od Carmine CD Amin

Uhhuhu, dżentelmen w każdym calu. Naprawdę, prawdziwe wyzwanie
Usiadłam, chwyciłam w wolną dłoń drugi kieliszek z winem,  po czym wstałam. Ruszyłam w jego kierunku.
Cofnął się o mały krok. Na szczęście tylko o jeden, nie miałam ochoty go gonić.
Wsunęłam mu kieliszek w dłonie. Swój uniosłam i w skupieniu upiłam mały łyk, uparcie patrząc mu w oczy. To zawsze działało...
Nie zawiodło mnie i tym razem. Automatycznym ruchem również się napił, połykając całe wino w kilku łykach. Wtedy skierował się do stolika, by odstawić naczynie... Dokładnie jak chciałam.
Stał teraz przy łóżku, a ja oddzielałam go od reszty pokoju. Teraz nie miałam nic przeciwko temu, by się cofał.
Odstawił kieliszek i odwrócił się do mnie. Stałam tuż za nim, bardzo blisko. Z bliska wyglądał jeszcze lepiej..
- Powiedz, tak bardzo obrzydza cię myśl o mnie? - zrobiłam najbardziej rozpaczliwą minę, na jaką było mnie stać. Również odstawiłam kieliszek i oblizałam wargi.
Jeszcze jeden krok, i z udawaną nieśmiałością położyłam dłonie na jego piersi. Powolutku spychałam go na łóżko...
Wreszcie na nie opadł, z oczami okrągłymi ze zdziwienia. Jakie to zabawne, że tak potężny, silny mężczyzna poddaje się słabej kobiecie... Ale to też urocze.
- Przystojniak z ciebie...  Mała próba nie zaszkodzi, nie?

< Amin? x3 >

Od Amina CD Carmine

Obudziłem się rano rześki i wypoczęty. Wyszedłem z łóżka i ruszyłem do łazienki. Wziąłem szybki prysznic i owinięty ręcznikiem w pasie oraz drugim narzuconym na włosy poszedłem się w coś ubrać. Myślę, że granatowe jeansy i gładka jasna koszula to dobry pomysł. Zapiąłem mankiety i boso zszedłem na dół do jadalni. Przywitałem się ze wszystkimi i usiadłem do śniadania. Już dawno kazałem usunąć bogato zastawiony stół i podać tylko odpowiednią porcję. Postanowiłem zjeść cynamonowe płatki z mlekiem, wypić szklankę soku a potem iść poćwiczyć łucznictwo.

Po treningu około godziny 12 zszedłem na drugie śniadanie i herbatę.
-Mam dziś dla Ciebie niespodziankę Paniczu-Zwrócił się do mnie mój osobisty kamerdyner nalewając mi herbaty.
-Cóż to takiego przyjacielu?
-Dziś staniesz się mężczyzną.
-To znaczy?-zdziwiłem się.
-Zobaczysz. Na razie się tym nie przejmuj i zajmij się ulubionymi czynnościami.
-No dobrze.-Odparłem i wstałem do psów. Cały dzień spędziłem na spacerze po mieście i wizycie w prywatnej bibliotece. Pod wieczór zawołano mnie pod drzwi mojej sypialni.
-Czeka na Ciebie kobieta Paniczu, zadba o Ciebie i zadowloli. Będziesz się czuł dobrze, to profesjonalistka.
-Co? Co masz na myśli?! Ja nigdzie, ej...!-Wepchnęli mnie do pokoju gdzie na łóżku leżała piękna kobieta, w moim wieku. Miała niezwykłe włosy, jednym słowem była piękna. Patrzyłem na nią chwilę zdziwiony a potem szybko wyprostowałem się i przywitałem ją z uśmiechem.
-Dobry wieczór Pani. Chyba zaszło jakieś nieporozumienie. Cóż... Hm, chyba nie skorzystam z Pani usług.
-Nie podobam Ci się?-Zapytała tylko głośno.
-Nie, skądże. Jest Pani taka śliczna i piękna.
-Więc w czym problem? Rozluźnij się i pozwól mi działać.

Co? W co oni mnie wpakowali?!

<Carmine?>

Od Carmine CD Amin

- Uh, ale ciemno... - mruknęłam sama do siebie, zagryzając wargę. Właśnie polowałam na jakiegoś nadzianego dupka, by zręcznie pozbawić go sporej sumki, a może i całego portfela. Albo życia. Zależy, jaki będzie, hmm...
Obiema dłońmi przytrzymywałam na głowie cieniutki szal, dający mimo wszystko sporo ciepła. Strasznie wiało, przemarzły mi uszy... Niewdzięczna praca.
Podczas gdy dreptałam po chodniku przy głównej drodze, a latarnie dawały stanowczo zbyt mało światła, usłyszałam za sobą cichutki szum opon na drodze. Zbliżał się do mnie, a gdy kątem oka zauważyłam, że się ze mną zrównał, zwolnił. Jechał teraz tuż obok mnie.
Mmm, ładne auto, wygląda bogato... Zza czarnych szyb co prawda nic nie widać, ale najwyraźniej ten ktoś ma coś do mnie.
Zatrzymałam się, samochód również. Okno otworzyło się bezszelestnie. Za kierownicą siedział taki łysol w ciemnych okularach... Koleś, ty coś wogóle widzisz?
- Czysta? - padło pytanie. Wskaźnik wartości natychmiast poszybował w górę, takie pytanie pada rzadko... Ale mnie osobiście to obraziło
- Oczywiście że tak! - prychnęłam. Niby tylko pytanie, ale o dziewuszkę z jakimś paskudztwem łatwo, ja bym sobie nigdy na to nie pozwoliła... - Jestem warta swojej ceny!
- ...Wsiadaj. - uaaaa, ale gadatliwy! Ale autko i tak fajne, więc będę tak łaskawa i wsiąde.
Gdy tylko zamknęłam za sobą drzwi, pojazd ruszył
- Dokąd jedziemy?
- Potraktuj to jako zadanie specjalne. Młody, niedoświadczony mężczyzna. - po tych krótkich wyjaśnieniach wnioskowałam, że pewnie facet jest brzydki jak noc, a to jego sługus. Aaaale, gdy wymienił kwotę, użyłam swojego najpiękniejszego uśmiechu. O taaak, tak może być. To takich pięć, sześć grubych portfeli plus biżuteria... - Oczekiwana jest pełna dyskrecja.
- Tak, tak. Nigdy nie zdradzam żadnych szczegółów.. - machnęłam ręką. Nie miałam nawet komu tego zdradzać.

Po kilku minutach jazdy moim oczom ukazała się spora hacjenda. Było coraz ciekawiej
Prowadzono mnie przez wielkie korytarze, do jeszcze większego pokoju. Śliczne łóżko... Ale moje i tak lepsze. Te słupki i rzeźbienia nie są w moim stylu.
Miałam się rozgościć, usiąść i poczekać. No spoko.
Zrzuciłam buty i szal, doprowadzając do porządku gruby warkocz, spleciony ze wstążkami. Karminowymi, odpowiadającymi mojemu imieniu...
Na szafce obok łózka stała karafka z czerwonym winem, i dwa pięknie zdobione kieliszki. Szkło, w drewnianej oprawie, zdobione srebrem...? Ciekawe.
Nalałam wina do obu. Jeden ujęłam delikatnie w palce i upiłam kilka łyków. Wyśmienite...
Opadłam na łóżko, na wpół leżąc i opierając się na łokciach. Uniosłam kieliszek i obserwowałam refleksy, jakie światło lampy zostawiało w trunku....
Drzwi się otworzyły, usłyszałam strzępki rozmowy. Najpierw weszła jakaś baba, to znaczy postawiła stopę w progu, i zaraz się cofnęła, wpychając do środka mężczyznę...
Uuu, wcale nie jest brzydki... Nawet... Przystojny, mrrr....

< Amin? Opko w tempie ekspresowym ^^ >

Amin Samiya



Imię: Amin

Nazwisko: Samiya
Wiek: 27 lat
Płeć: Mężczyzna
Orientacja: Heteroseksualny
Sympatia: Szuka partnerki życia
Aparycja: Jest wysokim, dobrze zbudowanym mężczyzną. Mierzy 192cm i waży 82kg. Ma czarne, kręcone włosy, oraz zarost na twarzy w tym kolorze. Jest wysportowany i umięśniony. Tym co przykuwa uwagę są jego oczy, bardzo jasne w odcieniu szarości. W jego rodzinie wierzy się, że dziecko z takimi oczami jest potomkiem księżyca. Czaruje ludzi swoim uśmiechem i spojrzeniem "magicznych" oczu. 
Charakter: Jest bardzo rodzinny, lubi ludzi i zwierzęta. Każdą kobietę traktuje z szacunkiem, obojętnie kim by była. Przyjazny i z reguły pomocny. Lubi dzieci i czasami się z nimi bawi. Jest pozytywnie nastawiony do świata, do każdego się uśmiecha. Kiedy potrzeba jest poważny, jeśli coś go rozbawi to się śmieje, nie jest zbyt skomplikowany. 
Rola: Mieszkaniec
Praca: Nie musi, choć szuka jakieś pracy
Głos: Damien Dawn
Umiejętności: Wytresowali go, aby umiał: 
-grać na skrzypcach, fortepianie i flecie
-wydawać z siebie przyjemne dla ucha dźwięki (śpiew)
-poruszać się zgrabnie na parkiecie
-bronić się
-atakować nożami
-w razie czego szybko i daleko uciekać
-porozumiewać się w 5 różnych językach
-jeździć konno
Dodatkowe informacje: 
-szlachetnie urodzony panicz
-ma swojego sługę
-jest bogatszy niż burmistrz
-jest prawiczkiem
-podróżnik
-jest bardzo za ochroną dzikich zwierząt
-ma swoje ukochane psy - Parys i Chichiro Parysik <3
-ma tylko jedno płuco
-lubi pomarańcze
-jest jedynakiem
Kontakt: uzaleznieniec@gmail.com

Od Carmine CD Elizabeth

- Hmm, teraz? Nie wiem.... Ale skoro klub otwarty, to może chwilkę tu pomyszkuje, a potem do domu... Albo i już do domu, bo muszę sukienkę wyprać.. - westchnęłam. Dużo będzie roboty, wszystkie suknie prałam ręcznie. - Tak więc, mykam. Może się jeszcze spotkamy, może w takich okolicznościach, jak dzisiaj, albo jako wrogowie... W tym mieście nic nie jest jasne. - pomachałam jej, i lekkim krokiem ruszyłam do domu. Byłam troszkę zmęczona, chciałam się rozebrać, nażreć się słodyczy, napić ciepłej herbatki i położyć do łózka. Potem może jeszcze poczytać, i wreszcie iść spać, tak wcześnie nad ranem.

Po raz kolejny rozebrałam się już na wejściu. Nikt nie mógłby mnie podglądać, zasłony były zasunięte, a do tego grube, ciemne i ciężkie. A nawet jeśli komuś by się udało zobaczyć mnie nago, nie obchodziło mnie to. Być widzianą nago, gdy ma się tą pracę? Błagam, to przecież codzienność. Najwyżej ktoś by miał miły czas, i to za darmo.
Poszłam szybciej niż myślałam, bo zaraz po wrzuceniu sukienki do odplamiacza i zjedzeniu rogalika. I znowu wstałam późnym popołudniem, i wybrałam się na poszukiwanie potencjalnych klientów...

< Elizabeth? Jako że brak pomysłu na teraz, to w bliskim czasie możesz oczekiwać klientki... Tak więc proszę poćwiczyć szycie bez blizn.. x3 >

Od Elizabth CD Carmine

Ta noc była naprawdę ciekawa. Jedyną rzeczą, o której udało nam się dowiedzieć o mężczyźnie był jego pseudonim - Bone. Jakże prosto, nieoryginalnie i beznadziejnie. Nie miałyśmy nic innego do wyboru, jak spełnić groźbę Carmine. 
- To co z nim zrobimy? - spytałam
Było około godziny trzeciej trzydzieści. Byłam już delikatnie zmęczona, bo zazwyczaj kładłam się koło północy a wstawałam koło piątej. Tymczasem dziewczyna wyglądała na dość żywą, tak, jakby ta godziny działała na nią pobudzająco. 
- Możemy go zabić. - uśmiechnęła się szeroko, kładąc nacisk na ostatnie słowo.
- Bez sensu. - zapadła chwila ciszy - Wiem. Niech on będzie wiadomością.
Otworzyłam jedną z szafek, gdzie znajdowało się wiele małych pojemniczków. Każdy z nich był oznaczony jakąś literką bądź numerem, ale tylko ja wiedziałam, co one oznaczają. Do tego każdy był innego koloru. Wybrałam ten jasnozielony z podpisem "C7I". Co oznaczał ten napis? Zupełne nic. Losowe litery. Nabrałam ciesz do strzykawki i wbiłam ją w ramię mężczyzny. Nic nie powiedział; nawet, gdyby chciał, to by nie mógł. Podczas jednej z 'zabaw' stracił język.
- Co to? - spytała Carm
- Trucizna - uśmiechnęłam się - Zabije go w przeciągu trzech dni.
Dziewczyna odwzajemniła uśmiech. Teraz wystarczyło nam tylko zostawić wiadomość. Wybrałyśmy do tego jego plecy. Moja towarzyszka się tym zajęła. Wiadomość była bardzo prosta: ,,Czekamy na was. Nie wygracie.". Nie podpisałyśmy się, zabójcy tacy jak on zazwyczaj mieli dużo klientów i celów, co było jednoznaczne z groźbą dla innych morderców w tym mieście. Zadbałyśmy o to, by Bone nie mógł także napisać, przez kogo został złapany. Jedyne, co mógł zrobić to wrócić do swojego zleceniodawcy.
Związałam mu oczy i pozbawiłyśmy go przytomności, a następnie wywiozłyśmy go tam, gdzie się po raz pierwszy spotkaliśmy. Potem oddaliłyśmy się od tego miejsca i przez przypadek dotarłyśmy pod jakiś jeszcze otwarty klub. 
- Co zamierzasz teraz zrobić? - spytałam Carm, a zaraz po tym ziewnęłam.

<Carmine? Też nie miałam pomysłu co napisać...>

Toby Monsuro

Imię: Toby
Nazwisko: Monsuro
Wiek: 16 lat

Płeć: Mężczyzna

Orientacja: To jego wielka tajemnica

Sympatia: Nie da się wymienić konkretnej osoby

Aparycja: Chłopak ma 184 centymetry wzrostu i waży 70 kilogramów. Swoją figurą przyciąga wiele dziewczyn, jak i chłopaków. Ma piękny kaloryfer, a na nim trochę włosów. Jest bardzo przystojny. Ma ciemne oczy i jego brązowa grzywną jest pociągnięta w górę. Zwykle chodzi w czarnych spodniach z dziurami i koszulką, ale może mu się zdarzyć wyjść odsłaniając swój sześciopak.

Charakter: Chłopak zawsze ma przy sobie swoją, wierną mu paczkę. Nie interesuje go, czy która jest mordercą, a ktoś inny zwykłym mieszkańcem. Nigdy by ich nie zabił, bo przyjaźnią się od pierwszego roku życia. Tak jakby... 
Toby jest przywódcą wszędzie. Balet w sobie. Jeśli ktoś mu podpadnie, zginie. Za godzinę, jutro, za miesiąc... Nie ważne. On zginie. Chłopak często znajduje sobie dziewczyny na jedną noc, a potem ją zabije.
Jest rozpuszczony, przez swoich rodziców, dlatego jest zadufany w sobie.

Rola: Wielopokoleniowy morderca
 Praca: Nie jest mu potrzebna praca. Wszystko mogą mu załatwić rodzice
Umiejętności: Świetnie udaje i kłamie. Oprócz tego ma piękny głos i jest bardzo wysportowany. Uwielbia koszykówkę. Jest świetny w uwodzeniu dziewczyn i oczywiście w łóżku.o

Dodatkowe informacje:
- Ma surinamskie korzenie
- Ma dużego
- Jego Kiełek
- Pali, pije, wszystko naraz
- Zabija głównie pistoletami i nożami, ale czasami zdarzy mu się zamordować gołymi rękami.
Kontakt: Anabellak
^