Carmine popchnęła mnie na ziemię, przez co upadłam. Cholera... Może jednak przyjmę jej propozycję? Siedziałam chwilę i zastanowiłam się na tym. Przyjąć czy nie? Oto jest pytanie...
-Raz się żyje.. - mruknęłam i pobiegłam w stronę Carmine. Spojrzała na mnie, ale zignorowałam ją. Poprawiłam nóż i kołczan wiszący po mojej lewej. Trochę strzał się połamało ale co z tego. Teraz dopiero spojrzałam w jej oczy, trochę dziwnie się czułam będąc jej wzrostu a młodszą o 6 lat.
-Po pierwsze. Na cholerę mnie szczypałaś, po drugie... -zrobiłam pauzę by przybrać milszy ton- przyjmuję twoją... chyba... propozycję, jeśli można to tak nazwać.
Zaśmiała się i chyba zastanawiała się co odpowiedzieć a ja stałam i obracałam sobie nożem w ręce. W pewnym momencie, chyba z przyzwyczajenia rzuciłam nożem w stronę Carmine ale nie celowałam w nią tylko w obiekt za nią. Kobieta spojrzała na mnie morderczym wzrokiem jakbym chciała ją zabić (chętnie bym to zrobiła...). Obydwie usłyszałyśmy krzyk człowieka, to chyba był zwykły przechodzień ale nie wiem. Podeszłam do niego ale najwidoczniej był tylko mieszkańcem. Wyciągnęłam nóż z jego ramienia i podbiegłam do Carmine.
-To co sądzisz? Pomożesz mi? - mruknęłam, nie cierpiałam przyznawać się do tego że sama sobie chyba nie poradzę.
>Carmine? Totalny lag mózgu ;-;<
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz